Minęły
dwa dni, czyli nastał całkowicie ‘nieupragniony‘ dzień wyjazdu. Właśnie
wraz z moim bratem znajdowałam się na lotnisku, na które przywiózł nas
ten Tomasz – fuj ! Kamil szedł przede mną. Prawą ręką ciągnął za sobą
walizkę na kółkach oraz trzymał kombinezon w pokrowcu, natomiast na
lewym ramieniu miał zawieszoną torbę, która pełniła rolę bagażu
podręcznego, a także w tej ręce niósł narty, również w pokrowcu. Ja
natomiast moją lewą ręką ciągnęłam za sobą wielką turkusową walizkę na
kółkach, na której stał średnich rozmiarów kuferek. Przez prawe ramię
przewieszoną miałam wielką czarną torbę a w ręce trzymałam mojego
iPhona, ponieważ pisałam właśnie smsa do Justyny, że niestety nie mogę
się z nią spotkać ani dzisiaj, ani w najbliższym czasie. Gdy skończyłam
pisać wiadomość telefon wsunęłam do kieszeni spodni i rozejrzałam się
wokoło. Kamil był już spory kawałek ode mnie.
-Kamil zaczekaj ! – krzyknęłam do niego i starałam się przyśpieszyć kroku.
-Rusz się siostra ! – powiedział.
Gdy byłam już bliżej mojego brata zauważyłam resztę skoczków. „Jakby tu uciec ?” – przeszło mi przez myśl, ale jednak zostałam, nie będę narażać mojego braciszka na niepotrzebny stres. Jeszcze okazałoby się, że sam zostanie, aby mnie znaleźć ? – nie no może przesadzam. W pewnym momencie do Kamila podbiegł jeden z jego kumpli, prawdopodobnie któryś Kot i zabrał od niego kombinezon i walizkę. Po chwili znajdowali się już przy reszcie teamu, z którym oczywiście mój brat się przywitał. Ja natomiast gdy doszłam do grupy stanęłam sobie z boku. Nie chciałam się z nimi wszystkimi witać, nie będę dotykać tych ich skoczkowych łap !
Gdy stałam tak podszedł do mnie mężczyzna po czterdziestce, wydaje mi się, że to ich trener.
-Michalina Skrobot ? – spytał uśmiechając się przyjaźnie.
-We własnej osobie. – odpowiedziałam niechętnie.
-Łukasz Kruczek. – przedstawił się – Może zapoznasz się z chłopcami ? – zaproponował.
-Znam kilku z nich. Czasami przychodzą do Kamila, ale nie mam jakiejś większej ochoty się z nimi zaprzyjaźniać. – stwierdziłam.
-Wiesz, będziesz musiała z nimi spędzić najbliższy czas. Może warto z nimi choć trochę się zapoznać ? – próbował mnie przekonać.
-Chyba raczej podziękuję. – odparłam dumnie, a trenera zatkało.
Po upływie około godziny mogłam się wygodnie rozsiąść w siedzeniu samolotu przeznaczonego do ‘przewożenia’ polskiej kadry skakajców. Niestety wszystkie miejsca były podwójne, więc musiałam czekać na mojego sąsiada. W pewnym momencie podszedł do mnie jeden ze skoczków i zapytał:
-Mogę tu usiąść ?
-Jeśli się nie boisz to zapraszam. – odparłam z wrednym uśmiechem.
Myślałam, że pójdzie sobie gdzieś indziej, a tu nie ! Rozsiada się obok ! Nieźle wkurzona rozpoczęłam poszukiwania słuchawek w mojej torebce. Przecież nie będę z nim rozmawiać !
Poszukiwania wciąż trwały, bo co jak co, ale moja torebka jest dość spora. Nagle przed moją twarzą pojawiła się czyjaś dłoń. Trochę podenerwowana uniosłam głowę do góry i spojrzałam na sąsiada. Ten z wielkim uśmiechem powiedział:
-Jestem Krzysiek, Krzysiek Miętus.
-Spoko. – odpowiedziałam i już chciałam powrócić do poszukiwań, gdy chłopak znów się odezwał.
-Nie powiesz jak ty się nazywasz ?
-A po co ? – spytałam przenosząc swój wzrok na Krzyśka.
-No ja ci przecież powiedziałem. – odparł zdziwiony.
-Ale nikt cię o to nie prosił. – stwierdziłam.
Po tych słowach nastała cisza, którą postanowiłam wykorzystać na znalezienie słuchawek. SĄ ! No nareszcie. Tylko je teraz podłączyć do iPhona i będę miała spokojną podróż. Umieściłam słuchawki w moich uszach i już po chwili mogłam usłyszeć moją ulubioną melodię.
Siedziałam i słuchałam już którejś z kolei piosenki, gdy nagle przypomniałam sobie, że nie wiem, gdzie tak naprawdę lecimy. Postanowiłam, że zapytam o to mojego sąsiada – on na pewno wie. Wyciągnęłam słuchawki z uszu i zwróciłam się do Krzyśka:
-Może to trochę głupie pytanie, ale gdzie my lecimy ?
Cisza.
-Halo ! Mógłbyś mi powiedzieć gdzie lecimy ? – zapytałam ponownie.
-Nie rozmawiam z obcymi. – odpowiedział spoglądając na mnie z głupawym uśmieszkiem.
Nie powiem, rozśmieszyło mnie to, czego efektem była fala śmiechu. Krzyś, który to właśnie miał na celu szczerze się do mnie uśmiechnął.
-Michalina jestem. – odpowiedziałam radośnie.
-Tak więc pani Michalino, lecimy właśnie do Hinterzarten.
-Czyli do Niemiec ? –spytałam aby się upewnić.
-Tak. – odpowiedział z uśmiechem.
Gdy tak siedzieliśmy w ciszy nasz spokój zakłóciły wrzaski i piski pozostałych skoczków.
-Idioci. – uznałam.
-Po prostu dobrze się bawią. – tłumaczył.
-Ale nie muszą się przy tym drzeć jak opętani. – stwierdziłam.
-U nas tak zawsze.
-Właśnie dlatego nie lubię ani skoków, ani skoczków. Zachowują się jak zwierzęta.
-Nie wszyscy. – odparł z uśmiechem, wskazując na siebie.
-No dobra, ty jesteś normalny. – powiedziałam i roześmiałam się.
Nasza konwersacja toczyła się dalej. Rozmawialiśmy o jakiś bzdurach, ale mimo wszystko było miło. Nie sądziłam, że natrafię na normalnego skoczka, a tak właściwie to nawet nie sądziłam, że tacy istnieją. Nagle usłyszeliśmy miauczenie.
-Co to za miauczenie ? – spytałam przerażona.
-No wiesz, mamy na pokładzie dwa Koty. – powiedział Krzysiu i roześmiał się.
Ja natomiast nadal siedziałam przerażona, bo nie wiedziałam co się dzieje. Po chwili dostałam odpowiedź na moje pytanie, ponieważ naszym oczom ukazały się dwa Koty. A właściwie Maciek i Kuba Kot. Przechodzili właśnie na czworaka obok naszych foteli i miauczeli niczym prawdziwe kiciusie.
-Chłopcy, chociaż jak mamy gościa dalibyście spokój. – skarcił ich Krzyś.
Oni jednak nie robiąc sobie z tych słów zupełnie nic dalej maszerowali, po podłodze samolotu na czworaka. Ich wygłupy nie trwały wiecznie. Gdy tylko dotarli do siedzenia trenera rozległ się krzyk.
-Dajcie sobie chociaż raz spokój. Dziewczyna pomyśli sobie, że wszyscy jesteście idiotami ! – wydarł się Kruczek, na dwie Kicie.
-Ja już tak myślę ! – odkrzyknęłam.
A gdy trener spojrzał w moją stronę uśmiechnęłam się słodko. Natomiast Koteczki podniosły się z podłogi i z obrażoną miną wróciły na swoje miejsce. Krzysiek na to wszystko wybuchł śmiechem. Najprawdopodobniej Maciek (nie jestem pewna, bo jeszcze nie rozróżniam tych Kotów) zdenerwowany na kolegę krzyknął:
-Zamknij się Miętus. – te słowa wywołały w Krzyśku jeszcze większy śmiech.
-Ej ! Mów który ! – wydarł się najprawdopodobniej Grzesiek, brat Krzyśka.
-Wolałbym, żeby nie wszyscy wiedzieli, że jesteś moim bratem. – odparł mój sąsiad.
-Raczej trudno to ukryć ! – stwierdził mój brat i wybuchł niepohamowanym śmiechem.
-A jeżeli chodzi o ciebie i twoją siostrę Kamilku to nigdy nie powiedziałbym, że jesteście rodzeństwem, bo twoja siostra w przeciwieństwie do ciebie, jest ładna. – odpowiedział mu Krzysiek.
Mój brat momentalnie przestał się śmiać, natomiast na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Po chwili dało się tylko słyszeć:
-UUU ! – wypowiedziane przez skoczków.
-Miętusek się zakochał ! – krzyknął drugi z Kotów, więc prawdopodobnie Jakub.
-Ej ! Prosiłem o coś ! – jęknął młodszy Miętus.
-Grzesiu, przecież wiadomo o kogo chodzi. – stwierdził Stoch – przywódca przygłupiej bandy.
Wkurzona na maxa wstałam z siedzenia. Krzysiek obdarzył mnie tylko zdziwionym spojrzeniem. Nie przejmując się tym zbytnio ruszyłam w stronę grupy skoczków. Gdy już do nich doszłam przyjęłam bojową pozycję i rozpoczęłam moją przemowę.
-Obrażacie Krzyśka, bo co ? Bo on jeden miał tyle odwagi, żeby usiąść koło dziewczyny ? No wiecie, ktoś musiał. Wiecie co ? On jeden z was jest normalny, reszta to banda idiotów ! – stwierdziłam.
-Ossstra ! – usłyszałam głos jednego z Kotów, niestety nie wiem jak on się nazywa, bo się zgubiłam – Lubię takie ! – dodał po chwili.
Rozwścieczona do granic możliwości podeszłam do bezczelnego Kiciusia i z całej siły przywaliłam mu z liścia w twarz, po czym jak gdyby nigdy nic powędrowałam na swoje miejsce. Krzysiek obdarzył mnie pełnym dumy wzrokiem, po czym przybiliśmy sobie piątki.
Po upływie pewnego czasu dało się słyszeć z głośników głos stewardessy informujący o tym, że niedługo lądujemy więc trzeba zapiąć pasy. Wraz z moim sąsiadem grzecznie wykonaliśmy polecenie i czekaliśmy, aż ‘olbrzym’ dotknie ziemi.
-Kamil zaczekaj ! – krzyknęłam do niego i starałam się przyśpieszyć kroku.
-Rusz się siostra ! – powiedział.
Gdy byłam już bliżej mojego brata zauważyłam resztę skoczków. „Jakby tu uciec ?” – przeszło mi przez myśl, ale jednak zostałam, nie będę narażać mojego braciszka na niepotrzebny stres. Jeszcze okazałoby się, że sam zostanie, aby mnie znaleźć ? – nie no może przesadzam. W pewnym momencie do Kamila podbiegł jeden z jego kumpli, prawdopodobnie któryś Kot i zabrał od niego kombinezon i walizkę. Po chwili znajdowali się już przy reszcie teamu, z którym oczywiście mój brat się przywitał. Ja natomiast gdy doszłam do grupy stanęłam sobie z boku. Nie chciałam się z nimi wszystkimi witać, nie będę dotykać tych ich skoczkowych łap !
Gdy stałam tak podszedł do mnie mężczyzna po czterdziestce, wydaje mi się, że to ich trener.
-Michalina Skrobot ? – spytał uśmiechając się przyjaźnie.
-We własnej osobie. – odpowiedziałam niechętnie.
-Łukasz Kruczek. – przedstawił się – Może zapoznasz się z chłopcami ? – zaproponował.
-Znam kilku z nich. Czasami przychodzą do Kamila, ale nie mam jakiejś większej ochoty się z nimi zaprzyjaźniać. – stwierdziłam.
-Wiesz, będziesz musiała z nimi spędzić najbliższy czas. Może warto z nimi choć trochę się zapoznać ? – próbował mnie przekonać.
-Chyba raczej podziękuję. – odparłam dumnie, a trenera zatkało.
Po upływie około godziny mogłam się wygodnie rozsiąść w siedzeniu samolotu przeznaczonego do ‘przewożenia’ polskiej kadry skakajców. Niestety wszystkie miejsca były podwójne, więc musiałam czekać na mojego sąsiada. W pewnym momencie podszedł do mnie jeden ze skoczków i zapytał:
-Mogę tu usiąść ?
-Jeśli się nie boisz to zapraszam. – odparłam z wrednym uśmiechem.
Myślałam, że pójdzie sobie gdzieś indziej, a tu nie ! Rozsiada się obok ! Nieźle wkurzona rozpoczęłam poszukiwania słuchawek w mojej torebce. Przecież nie będę z nim rozmawiać !
Poszukiwania wciąż trwały, bo co jak co, ale moja torebka jest dość spora. Nagle przed moją twarzą pojawiła się czyjaś dłoń. Trochę podenerwowana uniosłam głowę do góry i spojrzałam na sąsiada. Ten z wielkim uśmiechem powiedział:
-Jestem Krzysiek, Krzysiek Miętus.
-Spoko. – odpowiedziałam i już chciałam powrócić do poszukiwań, gdy chłopak znów się odezwał.
-Nie powiesz jak ty się nazywasz ?
-A po co ? – spytałam przenosząc swój wzrok na Krzyśka.
-No ja ci przecież powiedziałem. – odparł zdziwiony.
-Ale nikt cię o to nie prosił. – stwierdziłam.
Po tych słowach nastała cisza, którą postanowiłam wykorzystać na znalezienie słuchawek. SĄ ! No nareszcie. Tylko je teraz podłączyć do iPhona i będę miała spokojną podróż. Umieściłam słuchawki w moich uszach i już po chwili mogłam usłyszeć moją ulubioną melodię.
Siedziałam i słuchałam już którejś z kolei piosenki, gdy nagle przypomniałam sobie, że nie wiem, gdzie tak naprawdę lecimy. Postanowiłam, że zapytam o to mojego sąsiada – on na pewno wie. Wyciągnęłam słuchawki z uszu i zwróciłam się do Krzyśka:
-Może to trochę głupie pytanie, ale gdzie my lecimy ?
Cisza.
-Halo ! Mógłbyś mi powiedzieć gdzie lecimy ? – zapytałam ponownie.
-Nie rozmawiam z obcymi. – odpowiedział spoglądając na mnie z głupawym uśmieszkiem.
Nie powiem, rozśmieszyło mnie to, czego efektem była fala śmiechu. Krzyś, który to właśnie miał na celu szczerze się do mnie uśmiechnął.
-Michalina jestem. – odpowiedziałam radośnie.
-Tak więc pani Michalino, lecimy właśnie do Hinterzarten.
-Czyli do Niemiec ? –spytałam aby się upewnić.
-Tak. – odpowiedział z uśmiechem.
Gdy tak siedzieliśmy w ciszy nasz spokój zakłóciły wrzaski i piski pozostałych skoczków.
-Idioci. – uznałam.
-Po prostu dobrze się bawią. – tłumaczył.
-Ale nie muszą się przy tym drzeć jak opętani. – stwierdziłam.
-U nas tak zawsze.
-Właśnie dlatego nie lubię ani skoków, ani skoczków. Zachowują się jak zwierzęta.
-Nie wszyscy. – odparł z uśmiechem, wskazując na siebie.
-No dobra, ty jesteś normalny. – powiedziałam i roześmiałam się.
Nasza konwersacja toczyła się dalej. Rozmawialiśmy o jakiś bzdurach, ale mimo wszystko było miło. Nie sądziłam, że natrafię na normalnego skoczka, a tak właściwie to nawet nie sądziłam, że tacy istnieją. Nagle usłyszeliśmy miauczenie.
-Co to za miauczenie ? – spytałam przerażona.
-No wiesz, mamy na pokładzie dwa Koty. – powiedział Krzysiu i roześmiał się.
Ja natomiast nadal siedziałam przerażona, bo nie wiedziałam co się dzieje. Po chwili dostałam odpowiedź na moje pytanie, ponieważ naszym oczom ukazały się dwa Koty. A właściwie Maciek i Kuba Kot. Przechodzili właśnie na czworaka obok naszych foteli i miauczeli niczym prawdziwe kiciusie.
-Chłopcy, chociaż jak mamy gościa dalibyście spokój. – skarcił ich Krzyś.
Oni jednak nie robiąc sobie z tych słów zupełnie nic dalej maszerowali, po podłodze samolotu na czworaka. Ich wygłupy nie trwały wiecznie. Gdy tylko dotarli do siedzenia trenera rozległ się krzyk.
-Dajcie sobie chociaż raz spokój. Dziewczyna pomyśli sobie, że wszyscy jesteście idiotami ! – wydarł się Kruczek, na dwie Kicie.
-Ja już tak myślę ! – odkrzyknęłam.
A gdy trener spojrzał w moją stronę uśmiechnęłam się słodko. Natomiast Koteczki podniosły się z podłogi i z obrażoną miną wróciły na swoje miejsce. Krzysiek na to wszystko wybuchł śmiechem. Najprawdopodobniej Maciek (nie jestem pewna, bo jeszcze nie rozróżniam tych Kotów) zdenerwowany na kolegę krzyknął:
-Zamknij się Miętus. – te słowa wywołały w Krzyśku jeszcze większy śmiech.
-Ej ! Mów który ! – wydarł się najprawdopodobniej Grzesiek, brat Krzyśka.
-Wolałbym, żeby nie wszyscy wiedzieli, że jesteś moim bratem. – odparł mój sąsiad.
-Raczej trudno to ukryć ! – stwierdził mój brat i wybuchł niepohamowanym śmiechem.
-A jeżeli chodzi o ciebie i twoją siostrę Kamilku to nigdy nie powiedziałbym, że jesteście rodzeństwem, bo twoja siostra w przeciwieństwie do ciebie, jest ładna. – odpowiedział mu Krzysiek.
Mój brat momentalnie przestał się śmiać, natomiast na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Po chwili dało się tylko słyszeć:
-UUU ! – wypowiedziane przez skoczków.
-Miętusek się zakochał ! – krzyknął drugi z Kotów, więc prawdopodobnie Jakub.
-Ej ! Prosiłem o coś ! – jęknął młodszy Miętus.
-Grzesiu, przecież wiadomo o kogo chodzi. – stwierdził Stoch – przywódca przygłupiej bandy.
Wkurzona na maxa wstałam z siedzenia. Krzysiek obdarzył mnie tylko zdziwionym spojrzeniem. Nie przejmując się tym zbytnio ruszyłam w stronę grupy skoczków. Gdy już do nich doszłam przyjęłam bojową pozycję i rozpoczęłam moją przemowę.
-Obrażacie Krzyśka, bo co ? Bo on jeden miał tyle odwagi, żeby usiąść koło dziewczyny ? No wiecie, ktoś musiał. Wiecie co ? On jeden z was jest normalny, reszta to banda idiotów ! – stwierdziłam.
-Ossstra ! – usłyszałam głos jednego z Kotów, niestety nie wiem jak on się nazywa, bo się zgubiłam – Lubię takie ! – dodał po chwili.
Rozwścieczona do granic możliwości podeszłam do bezczelnego Kiciusia i z całej siły przywaliłam mu z liścia w twarz, po czym jak gdyby nigdy nic powędrowałam na swoje miejsce. Krzysiek obdarzył mnie pełnym dumy wzrokiem, po czym przybiliśmy sobie piątki.
Po upływie pewnego czasu dało się słyszeć z głośników głos stewardessy informujący o tym, że niedługo lądujemy więc trzeba zapiąć pasy. Wraz z moim sąsiadem grzecznie wykonaliśmy polecenie i czekaliśmy, aż ‘olbrzym’ dotknie ziemi.
~~~~~~~~~~
Rozdział
miał być wczoraj, ale onet mnie nie oszczędził i zarządził, że ukarze
się on dzisiaj ;/ ale z tego co wiem to nie tylko mi onet wczoraj
wariował…
Przedstawiam wam rozdział pierwszy
Do ideału mu daleko, ale mi się nawet podoba ^^ No dobra, powiedzmy,
że jest trochę poniżej poziomu moich oczekiwań, no ale nic nie zrobię…
Mi zaczęły się na szczęście ferie, tak więc: Witaj odpoczynku !
Dziękuję, za wszystkie miłe komentarze, cieszę się że są na tym świecie ludzie, którym chce się czytać moje wypociny – Podziwiam was i jestem ogromnie wdzięczna !
Pozdrawiam, ściskam i całuję ;*

Mi zaczęły się na szczęście ferie, tak więc: Witaj odpoczynku !
Dziękuję, za wszystkie miłe komentarze, cieszę się że są na tym świecie ludzie, którym chce się czytać moje wypociny – Podziwiam was i jestem ogromnie wdzięczna !
Pozdrawiam, ściskam i całuję ;*
Hahahaha gdyby to bylo na prawde i mietus by kolo mnie usiadl to bym zemdlala hahahah xD a opowiadanie bardzo fajne :))
OdpowiedzUsuń