Gdy
byliśmy już w hotelu ja jak zwykle musiałam powiedzieć swoje.
-Czemu
mnie od niego odciągnąłeś ?! Powinnam mu była nakopać ! – stwierdziłam z
wyrzutem.
-Oj
Miśka, Miśka. Nie sądziłem, że jesteś taka agresywna. – mówił, a z jego ust nie
schodził uśmiech.
-No
bo co ! Potraktował mnie jak jakąś świrniętą fankę, a ja nawet was nie lubię… -
powiedziałam jak mała dziewczynka, której właśnie upadł lizak.
Krzysiek
na to przyspieszył, tym samym odwracając się do mnie plecami.
-Krzysiek
o co ci chodzi ? – krzyknęłam za nim, lecz nic nie odpowiedział, nadal szedł
swoim nowym tempem – Krzysiu ! – wrzasnęłam płaczliwie.
-Was
? – zapytał robiąc przy tym minę podtytułem „FOCH”.
-Ale
co was ? – spytałam, w ogóle nie wiedząc o co chodzi.
-Nie
lubisz… - odpowiedział.
-A
o to chodzi ! – krzyknęłam radośnie – Miałam na myśli ogólnie skoczków, ale
ciebie przecież lubię. – uznałam uśmiechając się do niego słodko.
-No
powiedzmy, że ci wierzę. – odpowiedział i w tym właśnie momencie zauważyłam, że
przez cały ten czas po prostu się ze mnie nabijał.
-Cham.
– skwitowałam.
Mój
kolega puścił to mimo uszu i jak gdyby nigdy nic ponownie się do mnie odezwał.
-No
to co Michalina ? Idziemy na górę do pokoi bo jak zapewne pamiętasz idziemy
dzisiaj na spacer o dwudziestej.
-Tia…
Niestety… - tym razem to ja żartowałam z niego.
-Ja
ci dam niestety ! – powiedział radośnie dając mi kuksańca w bok, po czym
wspólnie ruszyliśmy do pokoi.
Po
niedługim czasie znalazłam się w pokoju z numerem 607. Szybko wzięłam się za
przebieranie, ponieważ nie miałam już tak wiele czasu, bo zaledwie godzinę.
Chociaż w sumie stroić się nie muszę, ale wykąpać by się przydało, nie będę
przecież śmierdzieć potem. W celu zmycia z siebie nieprzyjemnego zapachu udałam
się do łazienki, z której wyszłam po zaledwie 40 minutach, świeżutka i
pachnąca, pozostało tylko się przebrać. Nie zastanawiając się długo ubrałam
rurki, czarną bokserkę i zielono-czarną koszulę w kratę. Pięć minut przed
dwudziestą wyszłam z pokoju i zbiegłam po schodach.
~*~
Wracałem
właśnie z biegania , gdy zobaczyłem ją. Siostra Skrobota właśnie wyszła z
hotelu, a silny wiatr rozwiał jej ogniste włosy, na co ona zrobiła rozmarzoną
minę, przez co i ja mimowolnie się uśmiechnąłem. Tak, musiała to lubić, ten
wiatr we włosach. „To tak jak ja” – pomyślałem początkowo, ale po chwili
skarciłem się – „Przecież to wróg”. Bez dalszego zastanowienia ruszyłem przed
siebie z bojową miną. Przeszedłem koło Krzyśka, który najprawdopodobniej czekał
na ową dziewczynę, po czym przechodząc koło Michaliny, przeciągnąłem ją z tzw.
bara. Skrobotówna wkurzona wykrzyknęła za mną.
-Idiota
!
Natomiast
ja zrobiłem smutną minę i kręcąc głową na boki myślałem nad tym, że
rzeczywiście nim jestem…
~~~~~~~~~
Tak wiem, zostanę zabita za
to, że nadal nie ujawniłam przebiegu spotkania Michaliny z Krzysiem i również
za długość tegoż rozdziału… Miałam połączyć ze sobą ten rozdział i następnym,
ale jestem zrozpaczona tym, że Schlierenzauer nie zdobył Kryształowej Kuli. Nie
mówię, że drugie miejsce jest złe, ale żeby za Bardalem ?
W ramach rekompensaty za
„krótkość” rozdziału informuję was o powstaniu nowej podstrony o nazwie links,
do której link znajdziecie po prawej stronie pod statystyką/ nad playlista.
Pozdrawiam i całuję : )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz