-Hej
mała ! – rzucił Krzysiek.
-Cześć
duży ! – odpowiedziałam wystawiając mu język.
-Co
to miało znaczyć ? – spytał, a ja wiedziałam, że chodziło mu o zdarzenie z
przed chwili.
-Ten
przygłup przeciągnął mnie z bara i chyba miał nadzieję, że się popłaczę. –
mówiłam robiąc teatralne miny.
-Nie
przejmuj się, on jest głupi. – stwierdził Krzysztof.
-Wiem.
– zażartowałam – To gdzie idziemy ?
-No
nie wiem, może tam ? – wskazał pobliski parczek.
-Jasne.
– powiedziałam, po czym razem ruszyliśmy w wyznaczonym kierunku z uśmiechami na
twarzy.
Szliśmy
tak i rozmawialiśmy o różnych głupotach, gdy nagle Krzyś zapytał:
-A
tak właściwie to czemu nie lubisz skoków ?
-W
sumie to tak do końca nie wiem. – skłamałam – Nie lubię gór, zimy, uważam
większość skoczków za idiotów, twierdzę, że jest to nie bezpieczne i
bezsensowne. Bo odpowiedz mi na pytanie po co to robić ? No po co to robisz ? –
spytałam, by lekko zmienić tory naszej rozmowy.
-No
wiesz, to jest moja pasja. Uwielbiam szybować w powietrzu. Nawet nie wiesz jak
to wszystko podnosi adrenalinę. I to
uczucie, gdy wybijasz się z progu, albo jak lądujesz na zeskoku – bezcenne.
Uśmiechnęłam
się tylko lekko i milczałam. Niestety Krzysiek nie miał najmniejszej ochoty na
ciszę.
-Ale
to jest wszystko ? Tylko dlatego nie lubisz skoków ? – dopytywał.
-Nie
no wiesz, są jeszcze inne powody… – odpowiedziałam niechętnie.
-A
można wiedzieć jakie ? – drążył uparcie temat.
-Zawsze
jesteś taki dociekliwy ? – spytałam przystając na chwilę.
-Czasami.
Ale odbiegasz od tematu. – stwierdził uśmiechając się.
-Chodź
usiądziemy na chwilę to ci opowiem. – uznałam wskazując na ławkę.
Krzysiu
w milczeniu spełnił moją prośbę i już po chwili oboje siedzieliśmy na
drewnianej ławce. Nie zaczęłam od razu mówić, był to dla mnie trudny temat,
więc musiałam chwilę odetchnąć. Mimo, że było już ciemno i nocny chłód gonił
ludzi do domu, Krzysiek nie pośpieszał mnie, pozwolił mi się przygotować. Po
kilku głębokich oddechach zaczęłam mówić.
-Dawno
temu razem z Kamilem byliśmy bardzo ze sobą związani. Był moim bratem, a
zarazem najlepszym przyjacielem. W domu
zawsze było super, kochający się rodzice i te sprawy. Aż w końcu nadszedł
dzień, kiedy rodzice wzięli nas na zawody Pucharu Świata. Nie powiem, na
początku mi się to bardzo spodobało, niestety Kamilowi też. Było to osiem lat
temu. Kamil stwierdził, że on również chce być skoczkiem. Rodzice z chęcią się
zgodzili, by spróbował. Na początku miał dwa treningi w tygodniu, na pierwszy
poszliśmy oczywiście całą rodziną. Pamiętam jaki był wtedy szczęśliwy. Później
miał trzy treningi w tygodniu, później cztery itd. Czas, który spędzaliśmy
razem jakoś tak zniknął. Coraz częściej spotykał się z wami, zapraszał was do
domu, a mnie nie chciał z wami poznać, ja nawet go o to nie prosiłam.
Stwierdziłam, że się mnie wstydzi. Gdy zaczął odnosić sukcesy trochę się
polepszyło, poświęcał mi chociaż trochę czasu i zawsze spędzaliśmy go bardzo
miło. Aż w końcu nadszedł spadek formy, i wtedy wszystko się posypało. Chodził
wkurzony, co trochę krzyczał, obrażał się. A rodzice tylko latali w koło niego
z pytaniami typu: „Jak możemy ci pomóc ?” , „Czy czegoś nie potrzebujesz ?”.
Mnie mieli w… dobrze wiesz gdzie. – powiedziałam i pierwszy raz podczas całej
mojej wypowiedzi spojrzałam na niego, i zauważyłam, że słucha mnie z przejęciem
– Wszystko było do bani. Starałam się jak tylko mogłam, żeby przypodobać się
rodzicom, ale niestety nie byłam „wielkim sportowcem”. W pewnym momencie nastał
czas, że nie miałam ochoty w ogóle wracać do domu. Całymi dniami przesiadywałam
u Justyny – mojej przyjaciółki i wracałam późnymi wieczorami, żeby jak najmniej
czasu spędzać z rodziną. W pewnym momencie okazało się, że ojciec znalazł sobie
inną kobietę i postanowił nas zostawić. Po prostu odszedł. Na początku nie było
wcale tak źle, ale do czasu, gdy matce nie odbiło. Zaczęła sobie szukać
„miłości”. Był nawet okres, że w ciągu tygodnia potrafiła przedstawić nam z
pięciu „narzeczonych”. Wiesz jak się czułam ? Jakbym miałam matkę prostytutkę,
a mój dom był burdelem. Kamil uciekał na skocznie, nie zwracał na mnie uwagi.
Widziałam, że on też to przeżywa, ale bałam się do niego podejść i zapytać.
Bałam się, że mnie odrzuci… - w tym momencie po moich policzkach popłynęły
pierwsze słone łzy, a z każdą chwilą było ich coraz więcej.
Krzysiek
nie mówił nic, po prostu mnie przytulił, byłam mu wdzięczna, że nie zadawał
żadnych pytań. Po chwili ciągnęłam dalej przez łzy.
-Później
ojciec umarł, a matka i Kamil nawet mnie nie przytulili, rozumiesz ? Matka
zawołała nas do salonu i powiedziała: „ Dzwoniła ta lafirynda od waszego ojca i
powiedziała, że zmarł wczoraj, pogrzeb jest we wtorek”. Kamil zamarł, stał jak
wryty, ja natomiast się rozpłakałam. Popatrzyłam na niego, w jego oczach
również ujrzałam smutek, ale gdy się chciałam do niego zbliżyć zobaczyłam jak z
pogardą na mnie patrzy. Od razu wybiegłam z domu biorąc tylko bluzę wiszącą na
wieszaku, a wróciłam w nocy, ale jakoś nikt się tym nie przejął. Nie wiem co
oni robili w domu, nie interesuje mnie to. Dwa dni później Kamil poszedł ze mną
na pogrzeb… - teraz już nie byłam w
stanie mówić, bo zalała mnie fala łez, której nie mogłam powstrzymać.
Gdy
w końcu się uspokoiłam, wyswobodziłam się z uścisku Krzysia i uśmiechnęłam się
do niego krzywo.
-Przepraszam.
– powiedział.
-Coś
ty, daj spokój nic się nie stało. W ogóle nie wiem dlaczego ci to powiedziałam,
wie o tym tylko Justyś i nikt więcej. – wyjaśniłam.
-Dzięki,
że mi tak zaufałaś. – odparł z uśmiechem i ciągnął dalej – No, ale przydałoby
się wracać, bo zimno. – stwierdził i wstał z ławki – Idziesz ? – dodał po
chwili.
-Tak,
tak. – odpowiedziałam jakby wyrwana z zamyślenia i grzecznie ruszyłam za moim
nowym przyjacielem.
~~~~~~~~
No tak, rozdział ponownie
krótki, ale w sumie taka jest niestety większość tych co już napisałam, a może
nawet wszystkie…? ; /
Ogólnie uważam, że jest taki
sobie, ale nie mi to oceniać. Rozdział miał się pojawić już wczoraj, niestety
onet przeprowadzał na moim blogu konserwację i dopiero niedawno dał mu spokój,
tak więc notka jest dopiero teraz.
Nie wiem co jeszcze mam
napisać… Choroba mnie gnębi katarem, nie myślę…
Pozdrawiam i nie całuję, żeby
nie zarazić ;P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz