piątek, 21 grudnia 2012

rozdział 7.


Byłam już dawno po śniadaniu i siedziałam w pokoju. Skakajce poszły na trening, więc nareszcie mam chwilę spokoju. Zastanawiałam się co mogłabym zrobić, przecież mam tyle wolnego czasu. Postanowiłam przejść się po hotelu.
Zeszłam z łóżka, na którym aktualnie się znajdowałam, i założyłam czarne trampki. Biorąc iPhona, moją ukochaną lustrzankę i kartę-klucz wyszłam z pokoju. Zaczęłam krążyć po hotelu bez celu. Byłam właśnie na ósmym piętrze tegoż budynku, gdy nagle ktoś wpadł na mnie z impetem, czego skutkiem był mój upadek. Otworzyłam oczy, aby zobaczyć któż jest taki mądry i wtedy ujrzałam przystojnego chłopaka.
-Przepraszam, nie chciałem. Nic ci nie jest ? – mówił po niemiecku.
-Wszystko w porządku. – odpowiedziałam w tym samym języku co mój rozmówca.
Chłopak pomógł mi wstać i zapytał:
-Co tutaj robisz ?
-Spędzam najgorsze wakacje w życiu. – stwierdziłam, a gdy chłopak popatrzył na mnie z pytającą miną, dodałam – Przyjechałam tu z polskimi skoczkami.
-O Polka. – uśmiechnął się miło – Thomas. – powiedział , jednocześnie wyciągając dłoń w moim kierunku – Thomas Morgenstern.
-Michalina Skrobot. – uścisnęłam jego dłoń.
-Skrobot ?
-Tak, Kamil to mój brat. – powiedziałam domyślając się o co chodzi mojemu rozmówcy.
-Niepodobni jesteście. – stwierdził z uśmiechem.
Już miałam coś powiedzieć, gdy nagle usłyszałam jak ktoś woła: ‘Thomas ! Thomas gdzie ty jesteś ?’. Wtedy z za rogu wyłonił się kolejny chłopak.
-No nareszcie cię znalazłem. Musimy już lecieć ! – stwierdził szatyn.
-Przepraszam, ale muszę iść. Do zobaczenia Michalina. – powiedział Thomas i odszedł wraz ze swoim kolegą.
Gdy tak szli przez korytarz parę razy odwrócili się w moją stronę. Domyślam się, że szatyn pytał kim jestem. Gdy tylko zniknęli za zakrętem ruszyłam w stronę windy, która jakby na mnie czekała. Wsiadłam, nacisnęłam na parter i oczekiwałam na odjazd maszyny.
Słysząc charakterystyczny dźwięk wysiadłam z windy, a swoje kroki skierowałam w stronę wyjścia. Gdy tylko znalazłam się poza hotelem zaczęłam rozglądać się za czymś do fotografowania. Już po chwili mogłam włączyć lustrzankę i robić zdjęcia. Obiektem mojego zainteresowania był teren wokół hotelu i widoczne stąd góry.
Musiałam być tu długo, bo nagle ujrzałam skoczków wracających z treningu, zaczęłam więc robić im zdjęcia. Nikt nie miał nic przeciwko temu, o dziwo niektórzy z nich uśmiechali się do obiektywu, aż nadszedł Stoch.
-Zabieraj się stąd razem z tym swoim rupieciem, na to żeby robić nam zdjęcia trzeba mieć zgodę. Zresztą pewnie nawet nie umiesz robić fotek ty mała szujo. – powiedział.
Nie powiem, zabolało. Nikt jeszcze się tak do mnie nie zwrócił, ale teraz musiałam uczucia odrzucić w kąt. Moja duma nakazywała mi pociągnąć to dalej. „Skoro chcesz wojnę będziesz ją miał” – pomyślałam i po chwili rzuciłam:
-Nie martw się, tobie zdjęć nie robiłam z obawy, że obiektyw pęknie widząc tak krzywy pysk.
Widać Stoch ma słabe nerwy, bo rzucił się do mnie z łapami i zaczął się ze mną szarpać. Po chwili podbiegł do nas Krzysiek i próbował go ode mnie zabrać, ale to nie skutkowało – Kamil wpadł w jakąś furię. Powoli traciłam siły na szarpanie się z nim. Za Krzyśkiem niestety nikt nie szedł, wszyscy chyba byli już w hotelu. Gdy już traciłam nadzieję na jakąkolwiek pomoc i widziałam, że Krzysiek też powoli opada z sił zobaczyłam jednego z Kotów. Podbiegł szybko i bez większego problemu odciągną Stocha – widać damski bokser również opadł z sił.
-Popamiętasz mnie jeszcze ! – wydarł się Kamil trzymany przez Kota i Miętusa.
-Zobaczymy. – stwierdziłam otrzepując się.
Stoch za wszelką cenę chciał się im wyrwać.
-Przecież nic jej już nie zrobię. – powiedział wywracając oczami.
Chłopcy powoli puścili go, a ten odszedł w stronę hotelu zabierając swoje rzeczy.
-Nic ci nie jest ? – spytał Krzyś, który już po chwili stał przy mnie.
-Nie, wszystko w porządku. – uznałam i spojrzałam w stronę odchodzącego Kota – Jak on się nazywa ? – spytałam wskazując ręką na mojego wybawiciela.
-Kuba, Kuba Kot. – odpowiedział lekko zdziwiony.
Uśmiechnęłam się tylko lekko i wraz z moim przyjacielem ruszyłam do hotelu.

~~~~~~~~~~

Przepraszam was, że tak długo musieliście czekać na ten rozdział. Tak wiem, miał się on ukazać wcześniej, ale niestety niektóre sprawy poukładały się nie po mojej myśli.

Przepraszam za takiego Stocha, ale nic nie poradzę, że był okres kiedy go nie lubiłam… ;/  W zasadzie polubiłam go bardzo po tym jak Gregorowi zepsuł się kombinezon. Mówiąc, że wolałby być czwarty zaimponował mi bardzo ;) Bo to jest właśnie prawdziwy zawodnik, który nie umie się cieszyć z cudzego nieszczęścia, mimo że jest mu ono na rękę :) Nie to co Bardal, którego szczerze nie cierpię…

Co do pojawienia się Morgensterna to nie mogłam sobie odmówić Austriaków, a szczególnie mojego ulubionego :)

Mam jeszcze do was małą prośbę (jeżeli w ogóle mam prawo was jeszcze o coś prosić). Jeżeli chcecie być dalej informowani o nowych rozdziałach bardzo proszę podajcie pod tym rozdziałem swoje GG lub piszcie do mnie na priv (34913926). Chcę sobie po prostu to wszystko uporządkować i dlatego zamierzam informować tylko na gadu. Problemy z Onetem i te sprawy – chyba rozumiecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz